sobota, 24 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 6

     Odkąd wróciłam do domu o trzeciej w nocy, czyli przeszło siedem godzin temu, ciągle siedziałam na łóżku i płakałam. Nie potrafiłam zasnąć, nie potrafiłam robić nic poza płakaniem. Wczorajszy wieczór był po prostu straszny. To wszystko nie tak miało wyglądać... Z drugiej strony czułam, że tak będzie, że coś się nie uda. Przecież to moje życie, nie mogło być inaczej.
     Jared jest po prostu okropny. Zrozumiałabym, gdyby mnie wylał, gdyby od razu powiedział wszystkim, kazał mi zerwać umowę i musiałabym płacić ogromną karę... Ale coś takiego? W życiu bym nie pomyślała, że mnie po prostu wykorzysta. Nie wiem co mam teraz robić. Opowiedziałam Anie o wszystkim i oczywiście na początku nie dowierzała moim słowom, no bo przecież jak to możliwe, ale uwierzyła i była po prostu zszokowana.  Zarówno jej i moja pierwsza myśl była taka, że po prostu powinnam od razu odejść od nich, ale musiałabym płacić grube tysiące za zerwanie umowy, a zwyczajnie mnie na to nie stać.
     Dziś wieczorem mamy iść do tego klubu. Jared wczoraj powiedział, że mam przyjść, ale ja wcale nie mam takiego zamiaru. Przecież nie może mnie zmusić, prawda?

     Kiedy wybiła godzina dwunasta, postanowiłam wstać wreszcie z łóżka i doprowadzić się do ładu. Poszłam do łazienki i włączyłam wodę, aby napełnić nią wannę. Wróciłam do swojego pokoju, który był połączony z łazienką i wyciągnęłam z barku butelkę drogiego różowego wina oraz kieliszek i poszłam z nimi z powrotem do wanny. Rozczesałam swoje obecnie długie blond włosy i zmyłam dokładnie wczorajszy makijaż. Boże, wyglądałam fatalnie. Następnie zdjęłam ubranie i weszłam do wany napełnionej gorącą wodą. Włożyłam do uszu słuchawki mojego iPoda i włączyłam na nim playlistę z największymi przebojami Pink. Uwielbiam ją, nie jest taka jak inne obecne gwiazdy. Chociaż teraz to nie wiem, jak się okazuje nikt nie jest tym, za kogo go uważamy.

     Podłożyłam pod kark zwinięty ręcznik i ułożyłam się wygodnie w wannie, a następnie chwyciłam jedną ręką za kieliszek, a drugą za butelkę wina i przelałam nieco jego zawartości do szkliwa. Upiłam łyk i poczułam jak ciesz delikatnie drażni mój przełyk.

     Leżałam w wannie dopóki nie opróżniłam połowy butelki, czyli około pól godziny, kiedy Ana weszła do środka, żeby pogadać. Pytała co zamierzam dziś robić i przekonała mnie, że nie powinnam siedzieć w domu i dawać Jaredowi satysfakcji z tego, że może mieć na mnie taki wpływ. Postanowiłam pójść dziś do klubu i się dobrze bawić. A przynajmniej próbować.

     Nim zdążyłam się obejrzeć wybiła godzina osiemnasta i musiałam zacząć się szykować, bo na miejscu byłam umówiona godzinę później. Założyłam cieliste rajstopy i szpilki na platformie i wysokiej szpilce w tym samym kolorze, a do tego czarną przylegającą, ale nie obcisłą sukienkę na ramiączkach z plecami odsłoniętymi do połowy. Długo zastanawiałam się czy mój strój jest odpowiedni i niewyzywający i ostatecznie postanowiłam założyć czerwone conversy przed kostkę. Wyglądało to całkiem nieźle i mimo wszystko kobieco, ale żeby pozbyć się dziewczęcości, a nadać więcej kobiecości podkreśliłam usta krwistoczerwoną szminką. Tak, o wiele lepiej.
 
     Na miejsce dojechałam taksówką, ponieważ miałam zamiar wypić dzisiaj trochę alkoholu. A właściwie  to dużo. Weszłam do środka i zamówiłam przy barze trzy shoty, a następnie wypiłam je jednego po drugim i poszłam szukać mojego zespołu. Nie zajęło mi to zbyt wiele czasu, podejrzewałam, że będzie przy nich więcej ludzi niż w pozostałej części klubu i nie myliłam się. Vicky widziała mnie już z daleka i wyciągnęła rękę w górę na znak, żebym do nich dołączyła. Jak się okazało na miejscu byli już wszyscy, a ja dotarłam ostatnia.

 - Już się martwiliśmy, że nie dotrzesz - powiedział z szelmowskim uśmiechem Jared w moim kierunku. Oh, mój boże, jak ja go nienawidzę.
 - Nie ma mowy, nie przepuściłabym takiej okazji - odpowiedziałam najmilej jak byłam w stanie i przetrzymałam jego spojrzenie. Ku mojej uciesze to on pierwszy odwrócił wzrok.
 - Czego się napijesz, Liz? - zwrócił się do mnie Tomo. - Piwo, drink, czy coś innego?
 - Na początek może być piwo, dzięki Tomo - odparłam i uśmiechnęłam się do gitarzysty. Byłam świadoma, że jeśli zmieszam alkohol to źle ze mną będzie, ale postanowiłam martwić się tym, jak już nadejdzie problem. Rozejrzałam się w zasięgu naszego stolika i zobaczyłam, że Shannon siedzi  z Ryanem po drugiej stronie na końcu i rozmawiają o czymś zaciekle.  Kiedy przyszłam odwrócili się na moment w moim kierunku, ale szybko wrócili do rozmowy. Jared siedział z drugiej strony  Ryana, obok niego Tomo, potem ja, a miedzy mną i Shannonem dziewczyny. Obecnie każdy był zajęty rozmową z kimś innym, a Tomo poszedł po moje piwo, więc siedziałam tak jakby sama. No dobra, Jared nie rozmawiał z nikim i gapił się na mnie, ale to się nie liczy. Z nim rozmawiać nie będę.

     Chwile później przyszedł Tomo i przyniósł piwo, o które prosiłam. Dziś piliśmy na rachunek zespołu, więc nikt nie przejmował się tym, czy  wziął ze sobą wystarczającą ilość pieniędzy, a w tym klubie można było płacić wyłącznie gotówką. W sumie dziwne.

 - Dobra, skoro jesteśmy już wszyscy to proponuję wznieść pierwszy toast - powiedział Jared wstając ze swojego miejsca. - Za naszych nowych wspaniałych tancerzy, abyście wytrwali z takimi wariatami jak my do końca! - rzekł donośnie i uniósł w górę szklankę ze swoim drinkiem, który wyglądał mi na krwawą Mary. Wszyscy podążyliśmy jego śladem i stuknęliśmy się szkłem w powietrzu. Gdy dotknęłam swoją szklanką pełną piwa szklankę Shannona, ten uśmiechnął się do mnie promiennie i puścił mi oczko. Mimowolnie przypomniał mi się jeden z wieczorów w klubie, kiedy tańczyłam, a on siedział w publiczności. Uśmiech za chwilę zniknął z mojej twarzy, ale zaraz potem znów się na niej pojawił, bo pomyślałam sobie, że to już się skończyło i teraz jestem inną osobą. Upiłam łyk swojego piwa, a gdy odstawiłam kufel na stolik zobaczyłam, że Shannon się przesiada z zamiarem zajęcia miejsca obok mnie. Zrobiłam mu miejsce na kanapie, a on usiadł.

  - I jak tam twoja stopa? - zapytał. W pierwszej chwili nie wiedziałam, o co mu chodzi, ale potem szybko przypomniałam sobie o otarciu.
 - A dziękuję, już w porządku. Nie wiem jakby się skończyło, gdyby nie twoja pomoc. Może moja noga nadawałaby się już tylko do amputacji? - zadałam retoryczne i trochę ironiczne pytanie, ale uśmiechnęłam się równocześnie i upiłam trochę bursztynowego płynu.
 - Wiesz co? Wredna jesteś! Ja tak się starałem pomóc, zużyłem na ciebie moje perfumy, a ty masz czelność się ze mnie nabijać? To naprawdę wredne - odpowiedział mi udając oburzenie, ale było widać, że się ze mną drażni.
 - Nie no, ale na serio dzięki za pomoc. I przepraszam, że wtedy byłam trochę niemiła, to chyba przez stres.
 - Trochę niemiła? Myślałem, że mnie zabijesz tym spojrzeniem - powiedział Shannon i zaśmiał się głośno, a mi się robiło trochę głupio. Naprawdę nie był taki zły jak myślałam, że jest. Kurde, ale chodził do klubów ze striptizem, to też nie jest do końca fajne. Przynajmniej nie widziałam, ani nie słyszałam o tym, żeby się przespał z którąś z nas. Nadal mówiłam "nas", bo ciężko mi było się przestawić. Po raz kolejny tego wieczora odrzuciłam od siebie myśli o mojej poprzedniej pracy i wróciłam do dzisiejszego wieczora.
    
     Nawet się nie obejrzałam, a już dochodziła dwudziesta druga. Rozmawialiśmy cały czas z Shannonem, sama nie wiem o czym. Wznieśliśmy wszyscy po drodze kilka toastów, wypiliśmy litry alkoholu. Reszta naszej grupy odchodziła od stolika, żeby potańczyć, ale ja wraz ze starszym Leto ciągle rozmawialiśmy. Mieliśmy tak wiele tematów, że aż wydawało mi się to niemożliwe. W głowie mi się kręciło już od dobrej godziny, a przecież nawet na chwilę nie wstałam. Chciało mi się iść do toalety, ale bałam się potknięcia, a tego wolałabym uniknąć na oczach całego zespołu. Potrzeba jednak zwyciężyła.

 - Shannon, poczekaj chwilę, muszę iść do toalety - powiedziałam i zaczęłam podnosić się z miejsca powoli. Wzięłam torebkę i ruszyłam niespiesznie w kierunku toalet. Spędziłam tak około dziesięciu minut, bo była kolejka i musiałam jeszcze poprawić makijaż. Jak to dobrze, że założyłam te trampki, a nie szpilki. Nie chciałoby mi się dzisiaj tak męczyć i pilnować, żeby się nie potknąć.

     Kiedy doszłam z powrotem do stolika, nie zdążyłam nawet usiąść, bo Shannon od razu wziął mnie za rękę i powiedział, że idziemy tańczyć. Nie opierałam się długo. Tanecznym krokiem doszliśmy na środek parkietu. Akurat leciało Pour it up Rihanny, więc zaczęliśmy kołysać się razem w rytm muzyki, ale nie dotykaliśmy się. Aż do momentu, kiedy Shannon chwycił mnie za ramiona i odwrócił tyłem do siebie. Nasz taniec był coraz bardziej zmysłowy, ale nawet mi to nie przeszkadzało. Przetańczyliśmy tak około pół godziny, po czym wróciliśmy do naszego stolika.

 - No to, Liz, za naszą znajomość! - powiedział perkusista i uniósł w górę kieliszek z niebieską wódką, a ja wykonałam ten sam gest.
 - Chwila, moment, nie zapominajcie o nas - wtrąciła z udawanym oburzeniem pijana już Emma. Każdy z nas uniósł w górę szkło z kolorowymi cieczami i jednym szybkim ruchem opróżnił je do cna. - No, mocne to było moi drodzy. Shannon, ja wiem, że ty wolisz Lizzy, ale może zatańczyłbyś ze mną, co? No nie daj się prosić, już tylko ty mi zostałeś do zaliczenia - po tych słowach wszyscy buchnęliśmy  śmiechem. Leto nie miał śmiałości jej odmówił i po chwili zniknęli razem na parkiecie. Kiedy poszedł poczułam się jakoś dziwnie, jakbym nie mogła już być sobą. Spojrzałam w prawą stronę i zobaczyłam, że Jared przysuwa się do mnie, a przy naszym stoliku nikogo nie ma. Wspaniale, pomyślałam.

 - To co? Szybki numerek w toalecie? - zapytał i położył mi rękę na kolanie.
 - Pieprz się, Jared - odparłam i zrzuciłam z siebie jego dłoń. Byłam juz pijana, więc nie za bardzo kontrolowałam swoje słowa i reakcje.
 - Uuu, to mówisz, że dzisiaj na ostro? - powiedział i uśmiechnął się do mnie zaczepnie. Miałam szczerą ochotę dać mu w twarz. Jaka szkoda, że nie mogłam tego zrobić. W sumie mogłam, ale nie chciałam robić sobie problemów.
 - Jared, serio, spadaj. Nie prześpię się z tobą, jestem pijana.
 - Aha, czyli mogę być jutro twoim lekarstwem na kaca?

     Już miałam odpowiedzieć coś ciętego, ale do stolika wrócili Emma z Shannonem.

 - Odbijany! - krzyknęła kobieta i wyciągnęła Jareda na parkiet, a starszy Leto usiadł obok mnie.
 - Nie wyglądałaś na zbyt zadowoloną z towarzystwa mojego brata - powiedział, a po jego głosie łatwo było rozpoznać, że jest pijany i to niemało.
 - Daj spokój, irytuje mnie jak nie wiem. Myśli, że jak byłam dziwką, to wszystko mu wolno - rzekłam bez zastanowienia. - O kurde, wydało się - dodałam i wybuchłam śmiechem.
 - Dziwką? Ja myślałem, że ty tylko tańczysz - powiedział Shannon całkiem poważnie.
 - Jak to? To ty mnie poznałeś?
 - No pewnie, że cie poznałem - powiedział i również ryknął śmiechem, więc śmialismy się razem.
 - Kurde, to na cholerę mi te całe przebieranki i fryzjerzy, skoro i tak każdy wie, kim jestem - nie mogłam powstrzymać smiechu. Co ten alkohol robi z człowiekiem? - Ej, Shannon?
 - No? - zapytał biorąc do ręki kieliszek z uśmiechem.
 - To w takim razie nie przeszkadza ci to, czym się zajmowałam? - spytałam z nadzieją w głosie również chwytając za swój kieliszek.
 - No jasne, że nie. Co to ma w ogóle za znaczenie?

     Chciałam odpowiedzieć, ale najpierw czułam, że strasznie plącze mi się język, a potem poczułam nagłą chęć zwymiotowania, więc jak najszybciej mogłam, pobiegłam do toalety. W tym momencie film urwał mi się całkowicie i z dalszej części imprezy nie pamiętam kompletnie nic. A właściwie to nie pamiętam nic od momentu, kiedy wyszłam na parkiet z Shannonem.

__________________________________________________________________
No i popatrzcie co my tu mamy :)
Wiem, wiem, źli jesteście na mnie okrutnie i w ogóle foch i tak dalej, ale mim wszystko proszę o komentarze pod tym rozdziałem ;)
Przypominam jeszcze o grupie na facebooku poświęconej mojemu opowiadaniu - możecie tam komentować, zadawać pytanie, dawac pomysły - co tylko chcecie.
Jeszcze raz bardzo przepraszam za wielkie opóźnienia i życzę miłej lektury ;)

PS Bloga absolutnie nie zamierzam usuwać, a już na pewno nie przez brak czasu. To jest część mnie i pomimo iż nie mam dla niej tyle czasu i cierpliwości, ile bym chciała - doprowadzę to do końca.

środa, 29 października 2014

Nowy Rozdział :)

Witam wszystkich czytelników serdecznie w ten chłodny jesienny wieczór :)
Napiszę krótko i na temat, bo nie ma sensu przedłużać ;)

Moje posty były dodawane bardzo rzadko i nieregularnie, wiem o tym doskonale i pomimo, że starałam się to naprawić - rezultatów nie było. Myślałam długo o tym, jak to naprawić i udało mi się coś wykombinować :)
Otóż zrobiłam sobie dokładny plan dnia i powolutku wprowadzam go w życie. Znalazłam kilka godzin w tygodniu na to, żeby poświęcić czas tylko i wyłącznie na pisanie bloga. Zawieszam go, ale na niedługo w stosunku do tego, jak długo nie pisałam ;)

Tak więc na NOWY ROZDZIAŁ zapraszam w SOBOTĘ 17 STYCZNIA 2015 (około godziny 23.00_, a kolejne będą pojawiać się - na początek - co dwa tygodnie, ponieważ nie chcę znów zarzucić sobie zbyt szybkiego i niemożliwego do zrealizowania tempa. Prawdopodobnie zmienię też wygląd bloga, ale powoli, do wszystkiego dojdziemy :)

Życzę miłego wieczoru i do zobaczenia! :)

wtorek, 22 lipca 2014

ROZDZIAŁ 5

     Przyjechałyśmy z Aną bardzo późno do domu, była godzina dwudziesta trzecia. Byłam strasznie zmęczona i marzyłam już tylko o kąpieli i położeniu się do łóżka, ale oczywiście moja przyjaciółka chciała wszystko wiedzieć, a w drodze powrotnej prawie w ogóle o tym nie rozmawiałyśmy, tylko włączyłyśmy naszą ulubioną składankę i głośno śpiewałyśmy. Naprawdę dawno nie byłam tak szczęśliwa.
 - No Liz, błagam cię, nie trzymaj mnie tak długo! Opowiadaj wszystko, a nie! - powiedziała niecierpliwie Ana.
 - Ale ja jestem padnięta, nie możemy pogadać sobie jutro?
 - No proszę, proszę! Wiesz, że ja nie lubię czekać.
 - Ale jesteś uparta. Dobra, w takim razie ja się idę wykąpać, a ty zrób jakąś kawę czy coś, to porozmawiamy. Pasuje?
 - Okej, masz 15 minut! - powiedziała z uśmiechem, po czym postawiła wodę. Ona jest taka słodka, jak to możliwe, że jest zdolna do... A nieważne z resztą.
     Wykąpałam się jak najszybciej mogłam i wróciłam do kuchni. Tam czekała na mnie aromatyczna kawa i apteczka, żebym mogła sobie zrobić opatrunek trochę lepszy od tego, który miałam. 
 - No więc tak. Jak zeszłam ze sceny to poszłam za kulisy tak jak mi kazali, siedziała tam grupka osób, dwie dziewczyny i jeden chłopak. Okazało się, że są to inni tancerze, których wcześniej przyjęto. No i potem przyszła Emma, mówiła coś o tym, że trzeba się spotkać za jakiś tydzień czy coś takiego, będzie do nas jeszcze dzwonić. Rozdała nam umowy i mamy ten czas teraz na to, żeby je przejrzeć.
 - Rany, ale to świetnie brzmi! No i co było dalej? A ci ludzie spoko?
 - Tak, ludzie fantastyczni, w ogóle wzięłam numer od jednej dziewczyny, mamy się spotkać całym zespołem, żeby się lepiej poznać no i wiesz, trzymać razem. W ogóle to jeszcze była jedna taka w sumie dziwna sytuacja...
 - To znaczy?
 - No bo jak otarł mnie ten but, no nie, no to potem jak już zaczęliśmy się rozchodzić, to ja znalazłam jakieś krzesło i sobie usiadłam, żeby się temu przyjrzeć... No i nagle Shannon do mnie przyszedł, powiedział, że pójdzie mi coś znaleźć i ja w sumie nie chciałam, przecież dam sobie radę bez niczyjej a już na pewno jego pomocy, ale się uparł. Prysnął mi na ranę perfumami, przyłożył tę chusteczkę i zakleił taśmą. W sumie no to się dziwnie i nie do końca komfortowo czułam, ale na szczęście musiał już wracać do pracy...
 - No co ty? I tak o wziął i opatrzył ci ranę? Boże, dziewczyno, ale ty masz szczęście!
 - Nie nazwałabym tego szczęściem. Szczerze mówiąc to boję się tego jak to wszystko będzie wyglądało... Ten strach, że któryś z nich mnie rozpozna mnie po prostu paraliżuje. Dzisiaj myślałam, że zawału dostanę, jak Shannon był tak blisko mnie... Przecież ja tylko zmieniłam styl i kolor włosów, on nadal może mnie rozpoznać.
 - Nie bój się, gwarantuję Ci, że jeśli do tej pory cię nie poznał, to już tak zostanie. Nie masz się czym martwić. Poza tym, cholera, to jest twoje życie, masz prawo robić co chcesz i nikogo nie ma prawa to obchodzić.
 - Ale tu chodzi o coś całkiem innego, ja po prostu spaliłabym się ze wstydu, gdyby oni wiedzieli, czym ja się zajmowałam. To tak, jakbym weszła do sklepu i zaczęła krzyczeć, tak żeby wszyscy usłyszeli "hej, ludzie! jestem dziwką, kto mnie przeleci?!". Ja po prostu nie chcę takiego poniżenia...
 - No okej, rozumiem. Nie mówmy już o tym. Lepiej powiedz mi, mówili coś już jak to będzie wyglądało? Czy ty się musisz gdzieś wyprowadzić, czy jak?
 - Nie, póki co nic nie wiem, pewnie na spotkaniu omówią szczegóły. A właściwie, to wszystko może być zapisane w umowie, muszę to jeszcze przejrzeć. W ogóle, to Klaus do mnie dzwonił, ale nie mogłam odebrać, muszę do niego oddzwonić i się dowiedzieć, o co chodzi. Nie dzwonił do Ciebie?
 - Nie, nie dzwonił. To oddzwonisz jutro - powiedziała Ana. Siedziałyśmy do około drugiej w nocy, aż w końcu zmęczone poszłyśmy spać.
     Następnego dnia obudziłam się wypoczęta jak nigdy wcześniej. Zadzwoniłam do Klausa, żeby dowiedzieć się o co chodziło. Jak się okazało, robił imprezę na zamknięcie klubu i chciał, żebyśmy ten ostatni raz zatańczyły z Aną. Na początku w ogóle nie chciałam o tym słyszeć, ale po jakimś czasie uznałam,  że tyle mogę dla niego zrobić. Raz i już nigdy więcej. Impreza miała być w piątek, więc za parę dni. Trochę się martwiłam, czy Shannon nie przyjdzie, albo którykolwiek z nich, ale może będę miała szczęście. Co prawda przefarbowałam włosy, ale najwyżej ubiorę jakąś perukę i po sprawie, klienci nie mogą mnie zobaczyć w blondzie, bo nie chcę, żeby oglądali się za mną na ulicy.
     Dzwoniła też Emma i jesteśmy umówieni na czwartek. Ja, ona, zespół, prawnik no i reszta tancerzy. Zastanawiam się w sumie, czy nie wziąć na spotkanie swojego prawnika, albo chociaż dać mu do przeczytania moją umowę, żeby mieć pewność, że wszystko jest okej.
     Rany, to aż dziwne, co się dzieje teraz w moim życiu. Podpisuję kontrakt z zespołem 30 Seconds To Mars? I to nie jako dziwka, tylko jako tancerka? Naprawdę to aż dziwne.


     Te kilka dni do czwartku bardzo mi się dłużyło. Nie mogłam się doczekać aż wreszcie podpiszę tę umowę, ostatni raz zatańczę w klubie i w końcu zacznę nowe życie!
     Co prawda nadal mam o sobie negatywne zdanie i nadal uważam, że na nic nie zasługuję, bo tak po prostu jest, taka prawda. Ale coś we mnie, tam głęboko w środku  zaczęło się zmieniać. Już broń boże nie jestem dumna z tego, co robiłam, czym się zajmowałam. Tak bardzo chciałabym zacząć życie od nowa, inaczej je ułożyć. Przede wszystkim nie zrywałabym kontaktu z rodziną, wszystko byłoby inne. Znalazłabym jakąś normalną pracę, założyła rodzinę i... Czy ja właśnie marzę?
     Dotarłam na miejsce dziesięć minut przed czasem, więc spokojnie znalazłam salę, w której miało odbyć się spotkanie i usiadłam na jednym z krzeseł w korytarzu. Budynek był bardzo nowoczesny i sterylny, a zapachem przypominał poczekalnię u dentysty. Na parapetach i stolikach stały granatowe storczyki w szklanych doniczkach. Wyglądało to całkiem nieźle. Po chwili dołączyła do mnie reszta przyjętych tancerzy i wszyscy razem punktualnie o dziesiątej weszliśmy do pomieszczenia, w którym już czekał na nas zespół z całym szeregiem swoich ludzi. Poczułam się bardzo oficjalnie i odruchowo poprawiłam swoją kremową bluzkę z baskinką. Założyłam do niej wąskie czarne dżinsy oraz szpilki na platformie w tym samym kolorze. Usiadłam z brzegu obok Vicky, a po drugiej stronie stołu naprzeciwko mnie siedział Jared, obok niego Tomo a dalej Shannon. Koło nich siedzieli ludzie, których nie znałam - jak się domyślałam prawnicy. Czułam się trochę nieswojo, siedząc na wprost z Jaredem, który co jakiś czas przyglądał mi się. Nie miałam co zrobić ze wzrokiem, więc po prostu patrzyłam na kolejne osoby, które zabierały głos. Słuchałam dość uważnie, chociaż wszystko już wiedziałam, bo było napisane w umowie. Czekałam aż głos zabierze Emma, która ma podać szczegóły dotyczące treningów i trasy. Nudziłam się przez około pół godziny, aż w końcu zaczęła się interesująca mnie część.
 - Moi drodzy, teraz czas, żebym powiedziała coś o tym, jak wszystko będzie wyglądało w praktyce. Trasa rusza z początkiem czerwca, do tego czasu nadal mieszkacie tutaj, w Los Angeles i jedyne co musicie robić, to pojawiać się na próbach. Wraz z początkiem trasy wasze życie całkiem się zmieni, będziecie spać w hotelach, oczywiście noclegi i cała reszta jest na koszt zespołu. Wiadomo, że w trasie będą przerwy, ale nie nastawiajcie się na przerwy dłuższe niż kilka dni. Długość trasy w tym wypadku nie ma znaczenia, ponieważ wasze umowy nie obowiązują do samego końca, lecz tylko przez rok od dnia dzisiejszego. Wszystko co powinniście póki co wiedzieć właściwie zostało już powiedziane. W razie jakichkolwiek pytań możecie kontaktować się ze mną bądź z managerem. Teraz nadszedł czas, abyście podpisali wasze umowy.
     Tak też się stało. Chwilę później byłam już oficjalnie tancerką zespołu Thirty Seconds To Mars. Pomimo mojego braku jakiejś szczególnej sympatii do nich, cieszyłam się. Czułam, że otwieram kolejną księgę, taką czystą, jeszcze przez nikogo niepomazaną. Tomo w imieniu całego zespołu zaprosił nas na wspólny wypad do klubu w sobotę, a później my - tancerze, sami zgadaliśmy się na jakiś wypad do knajpy dzisiaj. Całe szczęście nikt nie zaproponował jutro, bo przecież mam ostatni występ w klubie...
     O osiemnastej siedzieliśmy już całą ekipą w barze, który był całkiem blisko mojej kamienicy, choć nigdy jeszcze w nim nie byłam. Bardzo miło nam się rozmawiało, każdy opowiadał trochę o sobie i o swoich doświadczeniach związanymi z tańcem. Ja przez większość czasu siedziałam milcząc i uśmiechając się sympatycznie, bo nie miałam o czym opowiadać.
 - A ty, Lizzy? - zapytał mnie Ryan. - Gdzie wcześniej pracowałaś?
 - Emm... Ja właściwie po skończeniu szkoły tanecznej skończyłam swoją karierę - uśmiechnęłam się lekko i poprawiłam na krześle, czując jak zalewa mnie fala gorąca. - Pracowałam w... restauracji jako kelnerka, ale uznałam, że może pójdę na ten casting. W pracy zaczęło mi się coraz mniej podobać i pomyślałam, że to może być dla mnie szansa. No i udało się - powiedziałam zadowolona z tego, że nawet nie za bardzo się jąkałam i nie namieszałam kłamiąc.
 - Mówisz poważnie? Twój występ był świetny, byliśmy pewni, że masz do czynienia z tańcem codziennie. Twoje zdrowie - powiedział i uniósł w górę szklankę ze swoim piwem. Powtórzyłam jego gest i wypiłam naraz całą zawartość.
     Wróciłam do domu trochę zmęczona. Wypiłam kilka piw za dużo, tłumacząc to stresem przed jutrzejszym dniem. Przyszłam na miejsce pieszo i tak samo wróciłam, przez co zdążyłam trochę wytrzeźwieć. W domu otworzyłam butelkę wina i poszłam z nią do łóżka. Przez długi czas nie mogłam, a właściwie nie chciałam zasnąć, więc ubrałam się cieplej i wyszłam na balkon. Wypaliłam na stojąco jednego papierosa, po którym zaczęło mi się kręcić w głowie, więc usiadłam na wiklinowym fotelu. Przymknęłam oczy i odpłynęłam w przyjemną krainę snu...
     Obudziłam się zziębnięta i obolała, ponieważ twardy fotel nie należał do najwygodniejszych miejsc do spania. Siedziałam jeszcze chwilę w jednym miejscu i powoli zaczęłam się podnosić, żeby zminimalizować ból mięśni, w szczególności pleców. Postanowiłam, że się trochę rozciągnę, a potem pójdę pobiegać. Było jeszcze wcześnie, miałam więc mnóstwo czasu dla siebie.
   
     Zbliżał się mój występ. Pierwszy raz w życiu tak się denerwowałam. Chociaż właściwie, to było to raczej uczucie podniecenia, ale bardzo podobne do tremy. Dlaczego podniecenia? Bo wiedziałam, że po dzisiejszym występie w stu procentach pożegnam się z przeszłością i stanę się lepszą wersją samej siebie. Jeszcze tylko godzina i będę mogła po raz ostatni wyjść z tego klubu, co będzie się równało ze schowaniem głęboko w szafie mojej starej księgi. Założyłam na głowę czarną perukę i odetchnęłam głęboko. Mimo beznadziejności sytuacji, w której się znalazłam, uśmiech nie chciał mi zejść z twarzy i wcale nie próbowałam się go pozbyć. Przybrałam jedynie figlarne spojrzenie i weszłam na scenę.
     Tańczyłam najlepiej jak potrafiłam, ten ostatni raz. W sumie lubię taniec na rurze, taki niezbyt wulgarny, ale piękny. Nie potrafiłam obiektywnie ocenić, czy robię to dobrze, ale fantastycznie się czułam. Słyszałam, że moja składanka dobiega końca, przybrałam więc ostatnią pozę, jaką było zawiśnięcie na rurze z rękami wzniesionymi w górę, nie było to trudne, wymagało jedynie mocnego spięcia mięśni ud. Uśmiechnęłam się lekko przeszywając swoją publiczność wzrokiem.
     I wtedy go zobaczyłam. Siedział przy jednym ze stolików w głębi sali z jakimiś ludźmi. Uśmiechał się do mnie szelmowsko i nieznacznie kręcił głową na boki. Byłam przerażona. W jednej chwili uśmiech zszedł mi z twarzy, ciało zadrżało wstrząśnięte dreszczem, a żołądek zacisnął się boleśnie. Zeszłam ze sceny w miarę zgrabnie, ale bardzo szybko i poszłam do garderoby. Usiadłam na wysokim krześle przy lustrze, a łzy cisnęły mi się do oczu. Położyłam się na toaletce, chowając głowę w rękach i zaczęłam płakać. Wiedziałam, że tak będzie... Mogłam się nie zgadzać na ten występ, nie kiedy moje życie już zaczynało się układać... Miałam siebie za totalną idiotkę.
     Uniosłam głowę do góry i popatrzyłam w lustro, w którym zobaczyłam jego odbicie. Stał w progu i nadal tak samo się uśmiechał, a w oczach miał błysk drapieżnika. Wstałam szybko i obejrzałam się za siebie.
 - Jared, ja to wytłumaczę, ja... - zaczęłam cicho i nerwowo.
 - Cii, cii - podszedł do mnie i jedną rękę przyłożył mi do ust, a drugą złapał za pośladek. - Wynagrodzisz mi to.


***
No i jest! Nareszcie! :)
Przyznam szczerze, że jestem  z siebie dumna po napisaniu tego rozdziału. Zabierałam się za to tyle czasu... Wiem, że mógłby być lepszy i dłuższy i w ogóle, ale uwierzcie, że dałam z siebie wszystko. Znów mam tego kopa, od razu kuję żelazo póki gorące i piszę nowy :)
Wyłapałam chyba kilka błędów, ale już nie wiem gdzie są, więc postanowiłam je zostawić, wybaczcie mi :*
Co do treści, to przepraszam za Jareda, ale właśnie taka będzie jego postać w moim opowiadaniu, choć może nie do końca... ;>
Bardzo proszę o opinie i takie małe pytanko... Czy bylibyście zainteresowani dołączeniem do grupy na facebooku, w której bym piała jak idzie mi tworzenie, kiedy nowy rozdział i tak dalej? Jeśli tak to piszcie, a grupa zostanie utworzona :)

   




środa, 18 czerwca 2014

WYJAŚNIENIE

Witam Was moi drodzy ;)
W tym wpisie nie chcę się zbytnio rozpisywać, bo mówienie o tym samym w kółko jest jedynie stratą czasu. Dostałam kilka krytykujących mnie komentarzy, czemu ani trochę się nie dziwię. Zaniedbałam bloga i to strasznie, ostatnio dodałam rozdział chyba w połowie lutego... Tak nie może być i ja dobrze o tym wiem. Nie potrafię Wam wyjaśnić, dlaczego tak się stało, bo tłumaczenie "nie miałam czasu/weny" jest śmieszne, prawda?
Absolutnie bloga usuwać nie chcę, mam napisany nowy rozdział od około miesiąca, tyle że nie w całości i nie potrafię go dokończyć. Wiem, co ma się w nim stać, w myślach bloga mam ułożonego bardzo daleko, ale trudno jest ubrać mi to w słowa. Siedzę nad tym praktycznie codziennie i udaje mi się napisać jedno zdanie, czasami kilka. Możecie wierzyć lub nie, ale tak jest.
Szacunek do czytelnika? Wchodzę na bloga tak jak mówiłam codziennie i widzę te nowe komentarze, ale im więcej czasu upływa, tym bardziej jest mi wstyd i tym mniej mam odwagi, aby odpowiedzieć. Przyznaję się do tego bez bicia i wcale się nie zdziwię, jeśli mnie za to zlinczujecie, zmieszacie z błotem, czy co tam jeszcze. Nawet Wam na to pozwalam, sama bym to chętnie zrobiła.
Bardzo Was zaniedbałam i strasznie mi z tego powodu głupio. Dajcie mi jeszcze trochę czasu, rozdział pojawi się na sto procent, tyle że nie potrafię podać daty. Chciałam powiedzieć jeszcze dużo rzeczy, ale oczywiście z nerwów mi wyparowały z głowy. Ten blog, a przede wszystkim moi czytelnicy wiele dla mnie znaczą i zrobię wszystko, by w przyszłości Wam to udowodnić, lepiej niż do tej pory.
Pewnie jeszcze w międzyczasie sobie przypomnę, co chciałam dodać, więc najwyżej napiszę w komentarzu. Czekam na Wasze opinie niecierpliwie, chociaż po takim czasie nie oczkuję dużego odzewu, tym bardziej pozytywnego. Jeszcze raz gorąco przepraszam...